Co by odpowiedział Cezarowi Kuleszy, gdyby ten zadzwonił z propozycją objęcia reprezentacji Polski? Który szkoleniowiec najbardziej go inspiruje? Jak łączy w sobie Szweda i Polaka? Zapraszamy na wywiad z Bartoszem Grzelakiem!
Wyobraźmy sobie, że jest marzec 2022 roku, a do pana dzwoni prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza i proponuje natychmiastowe objęcie reprezentacji Polski tuż przed barażami o awans na mundial w Katarze. Jaka byłaby pańska odpowiedź?
To bardzo hipotetyczne pytanie (śmiech). Byłbym oczywiście bardzo dumny, że dostałem taką propozycję, ale jestem lojalny w stosunku do moich zawodników i przełożonych w AIK. Powiedziałbym po prostu, że przygotowuję się z drużyną do nowego sezonu w Szwecji.
A chciałby pan kiedyś spróbować swoich sił jako selekcjoner? Niekoniecznie akurat reprezentacji Polski, ale patrząc szerzej.
Tak, na pewno. Pracowałem kiedyś w szwedzkiej kadrze U-21 jako asystent trenera. Ten okres bardzo mi się podobał. Nauczyłem się wtedy kilku nowych rzeczy. To coś innego niż codzienna praca w klubie. Jest różnica w przygotowaniach, charakterystyce meczów. Uważam, że takie międzynarodowe doświadczenie jest potrzebne, więc jeśli kiedyś będzie możliwość, to z chęcią przyjmę takie wyzwanie.
Wspomniał pan kiedyś, że pańskim marzeniem jest praca w lidze angielskiej. Czy jest jakiś trener bądź klub, na którym się pan wzoruje?
Po zakończeniu sezonu w Szwecji mam dużo czasu na analizę. Oglądam wiele meczów Premier League, i szczerze mówiąc, to każdym trenerem można się tam zachwycać. Nie tylko piłkarze są w Anglii na wysokim poziomie, szkoleniowcy również. Wyróżnię trenerów, których każdy by chyba wymienił. Jurgen Klopp i Pep Guardiola to znakomici fachowcy. Również Graham Potter, który swego czasu pracował w Szwecji, to ciekawy szkoleniowiec. Staram się oglądać mecze ich zespołów jak najczęściej.
Jaki trener według pana ma obecnie największy wpływ na wygląd i styl nowoczesnego futbolu?
Moim zdaniem Pep Guardiola. Cały czas chce próbować nowych rzeczy. To pokazuje, że jest nie tylko świetnym szkoleniowcem, ale również ciekawym człowiekiem. Trzeba pamiętać, że od początku jego kariery trenował najlepszych piłkarzy na świecie. Prowadził niesamowite drużyny. Trudno powiedzieć, co by było, gdyby pracował w gorszych zespołach, ale nie można zapominać, że w tych najlepszych klubach nieustannie i pod każdym względem rozwijał futbol. Zajął się nie tylko piłką ofensywną, ale również defensywną. W tej chwili na pewno jest numerem jeden na świecie.
Dowiedziałem się, że pańska żona jest coachem mentalnym. Czy sięga pan po jej pomoc? Czy taka osoba pomaga w codziennym funkcjonowaniu w środowisku piłkarskim?
Oczywiście, często dyskutujemy w domu na różne tematy dotyczące na przykład mojej pracy. Jeśli mam jakąś sprawę, o której chciałbym z nią porozmawiać, to oczywiście to robię.
W obecnym futbolu w sztabach szkoleniowych bardzo często znajduje się psycholog sportowy. Sądzi pan, że obecność takiej osoby jest niezbędna?
Tak. Uważam, że psycholog sportowy jest w sztabie tak samo potrzebny, jak trener bramkarzy czy trener przygotowania fizycznego. Taki fachowiec jest niesamowicie ważną osobą. Kiedy pracowałem w szwedzkiej młodzieżówce, w drużynie zawsze był psycholog. W moim obecnym klubie również znajduje się taki specjalista. Ludziom wydaje się, że piłkarze korzystają z ich obecności w taki sposób, że przychodzą, kładą się na kozetce, zamykają oczy i głęboko oddychają, żeby pozbyć się stresu. Nie chodzi o to. Psychologowie są odpowiedzialni za wzmocnienie komunikacji sztabu z piłkarzami, często rozmawiają z zawodnikami, pytają się o ich opinie na różne tematy związane z codzienną pracą. To bardzo ważna funkcja w moim sztabie.
Futbol kobiecy z każdym rokiem przyciąga coraz więcej widzów. Myślał pan kiedyś nad objęciem jednej z żeńskich drużyn?
Nie miałem nigdy takiej propozycji ani takich planów. Może kiedyś będzie taka możliwość. Do tej pory jednak o tym nie myślałem.
Urodził się pan w Stargardzie Szczecińskim, który znajduje się nieco ponad 40 kilometrów od Szczecina, w którym swoje mecze rozgrywa miejscowa Pogoń. Czy darzy pan tę drużynę jakąkolwiek sympatią?
Nie. Szczerze mówiąc, jedyne dwa kluby, o których rozmawiało się w moim domu, to Błękitni Stargard Szczeciński i Zawisza Bydgoszcz. Mój tata pochodzi z Bydgoszczy.
Czy był pan kiedyś na meczu polskiej Ekstraklasy?
Niestety nie. Jeszcze nigdy nie byłem na meczu polskiej ligi. Ostatni raz, kiedy oglądałem w Polsce jakieś spotkanie, był w 2019 roku na mistrzostwach świata U-20. Wypożyczyłem sobie samochód i jeździłem po Polsce na różne mecze. To był bardzo fajny tydzień.
Skoro zwiedził pan Polskę od piłkarskiej strony, to jaka jest pańska opinia na temat infrastruktury sportowej w naszym kraju? Jak może pan porównać pod tym względem Polskę i Szwecję?
Trudno powiedzieć. Stadiony, na których byłem, były bardzo ładne, organizacja też stała na wysokim poziomie. Wiem, że szwedzkie kluby są na ogół bardzo dobrze zorganizowane niemalże na każdym poziomie. Nie chodzi tylko o sam sport – ogólnie w tym kraju organizacja jest na pierwszym miejscu. To jest bardzo pozytywna rzecz w Szwecji.
W jednym z wywiadów powiedział pan, że chciałby kiedyś pracować w Polsce. Słyszałem, że orientuje się pan, co się dzieje w Ekstraklasie i śledzi polskie rozgrywki. To również jest hipotetyczne pytanie, ale chciałbym zapytać, który klub na ten moment wydaje się panu najciekawszy do prowadzenia?
Ciężko mi powiedzieć o jednym konkretnym klubie. Meczów nie oglądam, najczęściej czytam lub słucham podcastów o polskiej lidze. Ostatnio obserwowałem to, co działo się w Legii. To była ciekawa sytuacja, w której największy klub w kraju grał dobrze w Lidze Europy, a źle w Ekstraklasie. Był to swego rodzaju piłkarski fenomen.
Bardzo dobrze pan mówi po polsku. Chciałbym zapytać, jak często ma pan okazję, by używać tego języka?
Codziennie. Każdego dnia dzwonię do rodziców, mieszkamy niedaleko siebie, więc często się widzimy. W innych sytuacjach bardzo rzadko mówię po polsku. Oprócz rozmowy z rodziną, co jakiś czas udzielam też wywiadów polskim mediom, więc to też jest okazja do komunikacji w tym języku.
Jest pan bardziej polskim Szwedem czy szwedzkim Polakiem?
Myślę, że jestem Szwedem z polskimi korzeniami. Byłem wychowany w polskim domu, w którym rozmawialiśmy po polsku, a do Polski przyjeżdżam co rok lub co dwa lata. Kontakt z krajem zawsze był. Chodziłem jednak do szwedzkiej szkoły, od małego przebywałem w tym systemie, kształciłem się tutaj także jako trener. To sprawia, że więcej we mnie jest Szweda, ale moi koledzy mówią, że mam również polską mentalność. Powiedziałbym, że rozkłada się to tak: 70% Szwed, 30% Polak. Gdy jednak jestem w Polsce, i słyszę ten język, czuję zapachy polskiego jedzenia, to czuje się jak w domu.
W czerwcowym wywiadzie dla TVP Sport wspomniał pan, że na EURO będzie raczej kibicował ekipie Trzech Koron. Wszyscy wiemy, jakim wynikiem zakończyło się tamto spotkanie. Jak ocenia pan mistrzostwa Europy w wykonaniu obu drużyn?
Uważam, że Szwecja bardzo dobrze zagrała na EURO 2020. Trzeba pamiętać, że to jest dość mały piłkarski kraj. Oczywiście, przez ostatnie 20 lat reprezentacja zawsze grała na mistrzostwach, ale nadal to małe państwo. Wszyscy byli zawiedzeni, kiedy Szwecja odpadła, przegrywając z Ukrainą. Myśleliśmy, że drużyna będzie w stanie zajść dalej. Sądzę jednak, że piłkarze zagrali świetnie.
Zawsze, gdy gra Polska, to trzymam mocno za nią kciuki, ale często jestem zawiedziony jej postawą, szczególnie na mistrzostwach. Mam takie odczucie, że może nie zawsze piłkarze pokazują cały swój potencjał. Oni muszą po prostu przełamać barierę mentalną, bo zawodnicy są znakomici i na turniejach mogą daleko zajść.
Teraz chciałbym poruszyć temat AIK. Niedawno poprowadził pan drużynę do wicemistrzostwa Szwecji. Co jest najważniejsze, żeby ten wynik nie okazał się tylko jednorazowym sukcesem, ale dał podłoże pod kolejne triumfy?
Myślę, że musimy dalej pracować tak samo ciężko, rozwijać młodych zawodników i nadal być atrakcyjnym klubem dla obcokrajowców. Zawsze mamy duże ambicje, co sezon chcemy wygrać ligę, ale wszyscy widzieli, z jakiej pozycji zaczynaliśmy. Jak pan wie, ja przyszedłem w środku rozgrywek 2020. Sezon 2021 był moim pierwszym w pełni przepracowanym w AIK. Oczywiście, ten wynik dużo dla nas znaczy. Byliśmy naprawdę blisko, aby wygrać ligę. To nam daje motywację, żeby po raz kolejny spróbować powalczyć o triumf w Allsvenskan. W Szwecji się mówi, że wieją u nas „pozytywne wiatry”.
Niedawno udzielił pan wywiadu polskim mediom i powiedział, że na razie wstrzymuje się z jakimikolwiek celami na przyszły sezon. Wkrótce rozpocznie się okienko transferowe w Szwecji. Czy mniej więcej dwa tygodnie po wywiadzie dla Weszło, wie pan, o co będziecie walczyć w przyszłych rozgrywkach?
Trudno powiedzieć. Wszystko zależy od tego, czy możemy zatrzymać naszych najlepszych piłkarzy i jakich zawodników możemy ściągnąć. Zawsze ciężko się o tym wypowiada. W AIK skład personalny zespołu nie gra roli, kibicom zależy przede wszystkim na tym, abyśmy byli w czubie tabeli. W marcu będę wiedział więcej na temat naszych celów.
Wie pan już mniej więcej, jakie pozycje w zespole wymagają wzmocnienia?
Wicemistrzostwo daje nam prawo gry w eliminacjach do Ligi Konferencji UEFA. To oznacza, że musimy mieć szerszy skład. Myślę, że powinniśmy wzmocnić każdą formację w drużynie – począwszy od obrony, przez pomoc, na ataku kończąc. Musimy mieć siły grać na dwóch frontach.
Chciałbym teraz przejść do samych zawodników. Jednym z najbardziej doświadczonych piłkarzy jest Sebastian Larsson, którego nazwisko z pewnością nie jest anonimowe dla fanów Premier League. Jak ważną postacią w drużynie jest 36-latek?
Sebastian daje nam niesamowicie dużo. Jest niezwykle doświadczonym graczem, dzieli się swoimi przemyśleniami z młodszymi zawodnikami. Zawsze stawia drużynę na pierwszym miejscu. Oczywiście, jest również bardzo dobrym piłkarzem. To lider naszej pomocy. Ostatnio przedłużył kontrakt z klubem. To dla nas wszystkich bardzo ważne.
W AIK występuje również Mikael Lustig, który przez wiele lat także grał z powodzeniem na Wyspach. Wspomniał pan trochę o tym przy okazji Larssona, ale chciałbym zapytać, czy młodzi zawodnicy często i chętnie sięgają po rady starszych kolegów?
Oczywiście. Lustig i Larsson to sympatyczni ludzie i chętnie przekazują młodym różne rady. Gdy szukamy bardziej doświadczonych piłkarzy, zwracam uwagę na dwa kryteria. Żeby grać w mojej drużynie trzeba mieć umiejętności oraz chęć pomagania innym. Dzięki temu mamy w zespole odpowiedni balans.
A jeśli już mowa o młodych zawodnikach, to który wykazuje największy potencjał w zespole AIK?
Pomocnik Bilal Hussein rozegrał wszystkie 30 meczów w Allsvenskan w poprzednim sezonie. Jest młodzieżowym reprezentantem Szwecji. To niezwykle utalentowany zawodnik. Mamy również innych niezłych młodych piłkarzy, ale jeśli mam wyróżnić jedną osobę, to stawiam na Bilala.
W szatni AIK jest wielu piłkarzy z różnych stron świata. Jak znaleźć wspólny język z nimi wszystkimi? Jak wygląda komunikacja w zespole?
Dla mnie ważne jest, żeby informacja doszła do każdego zawodnika, dlatego często mówię po angielsku. Łączę ten język ze szwedzkim. Według mnie jednak nie jest najważniejsze to, w jakim języku się mówi, a to, co się mówi. Tak jak pan powiedział, mamy zawodników z różnych stron świata, więc najważniejsze jest, żebyśmy mieli dobre relacje. Nasza grupa jest silna, atmosfera w drużynie również jest w porządku.
Mówi pan płynnie po szwedzku, porozumiewa się pan także w językach angielskim i polskim. Jakie ma pan podejściu do języków obcych? Czy w AIK jest jakiś wymóg, żeby obcokrajowcy jak najszybciej nauczyli się języka szwedzkiego?
Nie, nie ma takiego wymagania. Jakby klub zaproponował takie rozwiązanie, to bym wspierał taką inicjatywę. W Szwecji poziom znajomości języka angielskiego jest naprawdę wysoki, więc to znacznie ułatwia komunikację. Po części też sprawia trochę problemów, bo gdy jakiś obcokrajowiec przyjeżdża do kraju, to nie czuje takiej potrzeby, żeby się uczyć języka, bo wszędzie może dogadać się po angielsku. Dla mnie znajomość języka szwedzkiego nie jest najważniejsza. Chodzi przede wszystkim o treść komunikatu.
Zna pan jeszcze jakiś inny język?
Uczyłem się kiedyś niemieckiego. Nie mówię dobrze, ale rozumiem sporo. Gdy chodziłem do szkoły, to niemiecki był moim drugim językiem.
Chciałby się pan nauczyć jeszcze jakiegoś języka obcego?
Chętnie nauczyłbym się jednego z języków romańskich. Włoski jest pięknym językiem, więc chyba wybrałbym właśnie go.
Na koniec – co jest według pana najważniejsze w pracy trenera piłkarskiego?
Żeby każdego dnia kochać swoją pracę. To jest dla mnie najważniejsze – pasja do tego, co się robi. W domu zabroniłem mówić, że jadę do pracy, bo dla mnie to nie jest praca. To jest moje hobby, moje życie. Uważam, że to bardzo ważne, żeby także zawodnicy podchodzili do swojego zawodu w ten sposób. Każdy trening powinien być dla nich takim highlight’em, czyli najlepszym wydarzeniem dnia. Trzeba nad tym pracować. Nie można oczekiwać, że każdy codziennie tak czuje. Jako trener muszę jednak budować taką atmosferę na treningach. Ten sport jest bardzo poważny, wszyscy jesteśmy niekiedy pod dużą presją, więc w naszym klubie każdy powinien czuć radość, że przychodzi do takiej pracy. To niezwykle ważne.
Z Bartoszem Grzelakiem rozmawiał Jakub Kowalikowski.
Fot. Bildbyrån