Bałtyk Koszalin – mały klub wielką kuźnią talentów

03.04.2021 Warszawa
Pilka nozna
PKO Ekstraklasa 2020/2021
Legia Warszawa - Pogon Szczecin
N/z Kacper Kozlowski
Foto Adam Starszynski / PressFocus

03.04.2021 Warsaw
Football
PKO Ekstraklasa 2020/2021, polish top division
Legia Warszawa - Pogon Szczecin
Kacper Kozlowski
Credit Adam Starszynski / PressFocus

Sekcja piłkarska koszalińskiego klubu skupia się przede wszystkim na szkoleniu młodych adeptów piłki nożnej. Chociaż drużyna seniorów Bałtyku na co dzień rozgrywa swoje mecze w IV lidze, tak młodzież i juniorzy od lat godnie reprezentują miasto na szczeblu nie tylko regionalnym i wojewódzkim, ale również centralnym. Wydaje się, że Bałtykowi przyświeca jeden główny cel – to klub, który ponad wszystko stawia sobie szkolenie przyszłych gwiazd futbolu. W Koszalinie drzemie jednak potencjał na coś więcej.

To oni tam grali?

Do Bałtyku na początku lat 90. dołączył młody Sebastian Mila. Jako chłopiec całe dnie spędzał grając w piłkę, a jego talent szybko pozwolił mu na zmianę otoczenia. W wieku nastoletnim przeszedł do Lechii Gdańsk, a także reprezentował Polskę w kadrach młodzieżowych. W trakcie swojej kariery grał między innymi dla rewelacyjnej ówcześnie Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, ale również w Austrii Wiedeń, Śląsku Wrocław. Karierę zakończył w Lechii w 2018 roku. W kadrze Biało-Czerwonych wystąpił łącznie w 38 spotkaniach, zanotował w nich osiem strzelonych goli – między innymi zdobył pamiętną bramkę z Niemcami w 2014 roku, kiedy to po raz pierwszy w historii wygraliśmy z zachodnimi sąsiadami 2:0.

Gol Sebastiana Mili z rzutu wolnego na wagę remisu w meczu przeciwko Manchesterowi City w 2003 roku

Pierwsze kroki w Bałtyku stawiał również Wojciech Pawłowski. Przez większość kojarzony z wywiadem udzielonym dla Udinese po przenosinach do włoskiej drużyny, w którym łamaną angielszczyzną (a to i tak dużo powiedziane) za wszelką cenę próbował podtrzymać dialog z dziennikarką. Z Koszalina, podobnie zresztą jak Sebastian Mila, przeniósł się do gdańskiej Lechii. Wtedy został powołany po raz pierwszy do reprezentacji Polski U-19. We wspomnianym Udinese nie wyrósł na bramkarza światowego formatu i zaczął tułać się po różnych zespołach na wypożyczeniu. Był piłkarzem chociażby Śląska Wrocław, Górnika Zabrze oraz Widzewa Łódź. Obecnie jest zakontraktowany przez III-ligową Unię Janikowo.

Feralny wywiad Wojciecha Pawłowskiego

Sebastian Rudol przeszedł do Bałtyku z Gwardii Koszalin, w obu klubach trenował i grał jako junior. Zaliczył występy w reprezentacjach młodzieżowych Polski od U-16 poczynając na U-21 kończąc, ale nigdy nie zagrał w seniorskiej drużynie narodowej. Z Bałtyku przeniósł się do Salosu Szczecin, skąd w 2012 roku trafił do Pogoni. W granatowo-bordowych barwach zagrał łącznie przez 7 lat w 130 meczach. Po długoletniej grze w Szczecinie miał krótki epizod w Rumunii, skąd wrócił do Polski i grał dla Widzewa Łódź oraz Sandecji Nowy Sącz. Aktualnie jest piłkarzem II-ligowego Motoru Lublin.

Sebastian Rudol w Motorze Lublin – fot. https://www.motorlublin.eu/aktualnosci/sebastian-rudol-pilkarzem-motoru

Wielkim talentem Bałtyku był również Paweł Łysiak. W wieku 13 lat dołączył do drużyny, gdzie szlifował swoje umiejętności piłkarskie. W 2014 roku sprowadził go do siebie VfL Wolfsburg, rozgrywał tam spotkania w zespole U-19. Jego związek z niemieckim klubem potrwał rok, po czym wrócił do kraju i grał dla Wisły Płock oraz Kotwicy Kołobrzeg. Ponownie szukał szczęścia za granicą w Niemczech, gdzie był piłkarzem SV Eichede, klubu występującego w lidze regionalnej. Wrócił jednak do korzeni i dwa sezony spędził w Koszalinie, kolejno w Gwardii i Bałtyku, aby ostatecznie zagrać jeszcze w Błękitnych Stargard na poziomie II Ligi, a także w ówcześnie I-ligowej Koronie Kielce. Aktualnie regularnie gra w Kotwicy Kołobrzeg. Na przekór wszystkim klub ten lideruje po rundzie jesiennej w tabeli II Ligi, do której awansował w zeszłym sezonie.

Paweł Łysiak w barwach Korony Kielce – fot. Daniel Mazur, https://korona-kielce.pl/artykuly/2020/75279-pawel-lysiak-nowym-pilkarzem-korony/

Nie można oczywiście zapomnieć o Kacprze Kozłowskim, który właśnie w Bałtyku rozwinął skrzydła i został zauważony przez skautów Pogoni Szczecin. Już w Koszalinie, jako młodzieniec i nastolatek, regularnie dawał popis umiejętności na boisku. Był absolutnie kluczową postacią w każdym meczu. Znacznie przewyższał swoich rówieśników wizją i podejmowaniem odpowiednich decyzji na boisku, a przy tym był niezwykle zawzięty i żądny zwycięstwa. Kariera Kozłowskiego szybko nabrała rozpędu i po debiucie w Ekstraklasie w wieku 15 lat właściwie każdy zdał sobie sprawę, jaki potencjał skrywa w sobie koszalinianin. Jako chłopiec był powoływany do reprezentacji województwa zachodniopomorskiego, zaliczył również sporo występów w młodzieżowych kadrach Polski, a za kadencji Paulo Sousy zagrał na Euro 2020 jako najmłodszy debiutant w historii czempionatu Starego Kontynentu – miał zaledwie 17 lat. Obecnie jest piłkarzem pierwszoligowej angielskiej ekipy Brighton, ale przebywa na wypożyczeniu w holenderskim Vitesse, gdzie regularnie rozgrywa mecze i wraca do formy. Do tej pory wyszedł na boisko 13 razy, gdzie udało mu się strzelić dwa gole i zanotować asystę.

Młodzi i gniewni – wychowankowie Bałtyku z szansą na zaistnienie

Niemalże w każdym roczniku Bałtyku znajduje się chłopiec, który wyróżnia się na tle pozostałych adeptów swoim potencjałem. Ta tendencja utrzymuje się od kilku dobrych lat. W Koszalinie młodzieńcy nabierają doświadczenia, a najlepsi z nich przenoszą się do akademii topowych polskich drużyn. Oprócz wymienionych już piłkarzy, którzy po odejściu z klubu zrobili mniejszą bądź większą karierę, jest jeszcze kilka młodych zawodników wartych uwagi – za parę lat może być o nich głośno.

Najstarszy z nich, Adrian Bukowski, urodził się w tym samym roku co Kacper Kozłowski. Obydwaj grali wielokrotnie razem na boisku, przy czym bardzo dobrze się rozumieli i dało się zauważyć, że Adrian również ma predyspozycje, aby zawodowo uprawiać piłkę nożną. Jeszcze jako chłopiec udał się na testy do londyńskiego Arsenalu. Trenował też w jednej z najlepszych akademii piłkarskich w Polsce, konkretnie Zagłębia Lubin. Stamtąd sprowadził go do siebie Śląsk Wrocław. Jak do tej pory Bukowski gra głównie w klubowych rezerwach na poziomie II Ligi, ale ma za sobą również występy w Ekstraklasie, w tym jeden 90-minutowy przeciwko Lechii Gdańsk.

Jeżeli chodzi o młodszych zawodników, to z całą pewnością wielkie możliwości mają Mikołaj Tudruj, Adrian Przyborek i Sammy Dudek – to młodzieńcy kolejno z roczników 2006, 2007 i 2008. Zarówno Mikołaj, jak i Sammy aktualnie znajdują się w Lechu Poznań, pierwszy gra w Centralnej Lidze Juniorów, drugi jest członkiem poznańskiej drużyny trampkarzy, ale zaliczył już także występy w zespole U-17. Adrian, podobnie jak Mikołaj, gra w CLJ, lecz w koszulce Pogoni Szczecin. Na swoim koncie ma także występ w meczu rezerw szczecińskiego klubu w III Lidze przeciwko Vinecie Wolin, zagrał wtedy kwadrans. Wszyscy trzej przygodę z futbolem zaczęli w Koszalinie. Jeżeli wciąż będą się rozwijać, niedługo będziemy mogli czytać o nich zdecydowanie więcej.

Wywiad z Jędrzejem Ponurko – piłkarzem Bałtyku Koszalin

Pojęcie sukcesu jest względne. Każdy w inny sposób definiuje sukces i to, z czym on się wiąże – nie ma on jednej miary. Trzeba o tym wspomnieć w kontekście poziomu piłki nożnej w Koszalinie, który jest na pierwszy rzut oka rażąco niski. W mieście swoją siedzibę mają dwa kluby: Bałtyk i Gwardia. Oba rozgrywają swoje mecze na szczeblu IV ligi zachodniopomorskiej, zajmują w tym momencie kolejno trzecie i czwarte miejsce w tabeli. Mimo to, co jakiś czas da się usłyszeć o kolejnym młodym piłkarzu z Koszalina, w którym drzemie wielki potencjał. Bałtyk ma bezapelacyjnie najlepszą szkółkę piłkarską w swoim regionie. Można śmiało stwierdzić, że to kuźnia talentów z prawdziwego zdarzenia. Tym koszaliński klub może się zdecydowanie szczycić.

Jędrzej Ponurko podczas meczu z Kotwicą Kołobrzeg (w żółtej koszulce) – fot. Jacek Wójcik

Porozmawiałem z piłkarzem Bałtyku, 22-letnim Jędrzejem Ponurko. To obrońca, który spędził w koszalińskim klubie wiele lat, na przestrzeni których grał w drużynach młodzieżowych, juniorskich i zespole seniorskim. Jako junior zaliczył również pobyt w akademii Jagiellonii Białystok, w ostatnim czasie grał zaś na wypożyczeniu w III-ligowym Zniczu Biała Piska. Opowiedział mi nieco o kwestiach dotyczących klubu.

***

Jak doszło do tego, że zacząłeś trenować w Bałtyku?

Wszystko zaczęło się, gdy skończyłem pięć lat. Na pierwszy trening zapisała mnie mama z uwagi na to, że w klubie trenował mój starszy brat.

Co Twoim zdaniem decyduje o sukcesie szkoleniowym klubu?

Składa się na to wiele czynników. Wiadomo, że jeśli jest materiał, to musi być też wykonawca. Myślę, że w dużym stopniu jest to zasługa trenerów, bo potrafią w pewien sposób dotrzeć do młodych adeptów. Nie można jednak zapominać, że w tej piramidzie bardzo ważną rolę pełnią rodzice i ich zapał.

Gdy jako dziecko zaczynasz grać w piłkę w koszalińskim Bałtyku, to automatycznie masz trudniej od kogoś, kto zaczyna trenować w klubie pokroju Pogoni Szczecin czy Lechii Gdańsk – zgadzasz się z tym, czy nie? Dlaczego?

Obecnie poziom szkółek na tyle się wyrównał, że nie ma aż takiej przepaści jeżeli chodzi o progresję. Młode roczniki Bałtyku osiągają sukcesy również na szczeblu centralnym. Koszalińska akademia, z tego co wiem, ma podpisaną umowę z Lechem Poznań. Wszyscy młodzi, dobrze prosperujący zawodnicy, są od razu wypatrywani przez ten klub, ale nie tylko, bo w okolicy są jeszcze przecież zespoły pokroju Pogoni Szczecin, Lechii Gdańsk czy Arki Gdynia. Osobiście wolałbym trenować jako młody chłopak w akademii ekstraklasowej drużyny, ale to tylko moja opinia.

Zatem czy zgodzisz się z tym, że Bałtyk ma najlepszą szkółkę piłkarską w swoim regionie?

W swoim regionie na pewno, ale w województwie jednak myślę, że szczecińska Pogoń ma lepszą.

Co sądzisz o kompleksie treningowym klubu i sprzęcie, który jest udostępniany zawodnikom w klubie?

Z roku na rok jest coraz lepiej. Na chwilę obecną nikt nie może narzekać. Akademia ma dobre piłki, ogólnie sprzęt do treningu. Euroboisko ze sztuczną nawierzchnią jest w bardzo dobrym stanie, a seniorzy, którzy grają na naturalnej nawierzchni, mają do dyspozycji przysłowiowy „stół”. Panowie, którzy są odpowiedzialni za pielęgnację murawy, robią super robotę.

Trochę pograłeś w Koszalinie, zarówno jako junior oraz senior. Z perspektywy czasu czego najbardziej brakowało Ci w klubie, a co mógłbyś pochwalić?

Najbardziej brakowało mi wody (śmiech)… Tak na poważnie, myślę że organizacji, bo zdarzały się momenty, gdzie każdy robił to, co chciał. Jeżeli zaś chodzi o pozytyw, z pewnością mogę pochwalić klasy sportowe organizowane przez klub. Przeżyłem w nich niezapomniane chwile i poznałem znajomych na całe życie. Godna pochwały jest również atmosfera w klubie, grając już jako senior zawsze przychodziłem do szatni z bananem na twarzy.

Myślisz, że Bałtyk ma jakiekolwiek szanse, by przebić się kiedyś do II ligi na poziom centralny? Czy ten klub może zaistnieć w piłce seniorskiej?

Na pewno aktualnie i przez następne kilka lat Bałtyk ma środki, by móc tego dokonać, ale czy jest w stanie? Zależy to w głównej mierze od koncepcji klubu i ruchów transferowych po ewentualnym awansie do III ligi. Myślę, że Bałtyk ma taką akademię i potencjał klubowy, że może awansować na szczebel centralny. Nie wiem tylko, czy stadion spełnia wymagania II-ligowe, ale o to można martwić się już po awansie.

Miałeś okazję grać z kimś, kto przebił się z Bałtyku na wyższy poziom? Kto wywarł na Tobie największe wrażenie?

Było dużo zawodników, którzy wywarli na mnie wrażenie. Jak byłem młodszy, to z pewnością był to Kacper Kozłowski, dobrze wiemy gdzie się aktualnie znajduje, udało mu się wybić najwyżej. Na obecną chwilę myślę, że mógłbym wskazać Oskara Pogorzelca, aktualnie broni w Kotwicy Kołobrzeg, bardzo dobrze gra nogami i jako obrońca zawsze czułem się pewnie mając go za sobą na boisku. Zaraz za nim ex aequo uplasowałbym Pawła Łysiaka oraz Bartłomieja Putno – pierwszy ma świetnie ułożoną lewą nogę i technicznie wyróżniał się na tle reszty zespołu. Drugi obecnie gra dla KKS Kalisz, jest bardzo szybki, chyba do tej pory nie spotkałem drugiego piłkarza, który dysponował taką szybkością.

Muszę zapytać o Kozłowskiego, co Twoim zdaniem zadecydowało o tym, że osiągnął sukces?

U Koziołka największą przewagą nad rówieśnikami był jego charakter. Oczywiście umiejętnościami piłkarskimi również zostawiał kolegów w tyle, ale pamiętam, że zawsze zachowywał się tak, jakby był starszy niż wskazuje na to jego wiek. Zawsze był bardzo pewny siebie, ale przy tym był naprawdę w porządku – taki drużynowy śmieszek. Jak wychodził na boisko, to od razu dało się zauważyć, że będzie to piłkarz przez duże „P”. To, jak się poruszał na boisku, jaki miał luz, mówiło samo za siebie.

Kto, według Ciebie, jest wizytówką klubu?

Postawiłbym na dwóch zawodników – Sebastiana Milę i właśnie Kacpra Kozłowskiego.

***

W Koszalinie można wykrzesać więcej

Chociaż Bałtyk słynie ze swojej szkółki, to myśląc o piłce nożnej w Koszalinie nasuwa się jedno, istotne pytanie – dlaczego miasto marnuje taki potencjał? Młodzi adepci odchodzą do większych klubów z banalnie prostego względu, w pewnym wieku przy odpowiednich umiejętnościach ich rozwój może zostać tylko i wyłącznie zahamowany, jeżeli nie wypłyną na głęboką wodę. W Szczecinie, Gdańsku czy Poznaniu mają do dyspozycji wielkie, porównując do realiów koszalińskich, ośrodki treningowe. Przenoszą się do środowiska, w którym mogą rywalizować z piłkarzami o zbliżonych możliwościach. Wydaje się, że sukces szkoleniowy Bałtyku opiera się głównie na dwóch aspektach – skrytym talencie wielu dzieciaków z miasta i okolicznych miejscowości oraz zapale sztabu trenerskiego. W tym mieście brakuje warunków, by oprócz wysokiego poziomu szkolenia pojawiły się także sukcesy na szczeblu seniorskim.

Gwardia gra na Stadionie im. Stanisława Figasa. Umówmy się, to ruina. Choć i tak jest lepiej, niż jeszcze kilkanaście lat temu. Po awansie Gwardii do II Ligi w sezonie 2016/2017 nieco odremontowano stadion na potrzeby wymogów ligowych. Jednakże to tylko drobnostka. W tym miejscu powinien powstać zupełnie nowy obiekt, spełniający przy tym warunki do gry przynajmniej na pierwszym stopniu centralnym. Ze strony miasta pojawiły się już zresztą zapowiedzi, że budowa nowego stadionu jest planowana. Bałtyk zaś gra na Stadionie Zarządu Obiektów Sportowych. To mały, całkiem zadbany obiekt z boiskiem o naturalnej nawierzchni oraz bieżnią i niewielkimi trybunami, choć wystarczającymi na potrzeby klubu. Ponadto w kompleksie treningowym Bałtyku znajduje się boisko treningowe ze sztuczną trawą, na którym grają przede wszystkim dzieci, młodzież i juniorzy. I to właściwie w Koszalinie wszystko, co z piłką nożną związane, oczywiście nie licząc ogólnodostępnych orlików.

Nie twierdzę, że Koszalin może aspirować do zrównania się z największymi miastami w okolicy w kwestii możliwości szkoleniowych – to w najbliższym czasie nierealne i poza budżetem zarówno obydwu klubów, jak i miasta. Przydałby się jednak nowy stadion z prawdziwego zdarzenia, jakiś większy kompleks treningowy, coś co mogłoby przyciągnąć uwagę potencjalnych sponsorów gotowych zainwestować pieniądze w ten projekt. Jest w co inwestować, bo utalentowanej młodzieży w Koszalinie nie brakuje. Niegłupim pomysłem byłaby też fuzja dwóch klubów, Gwardii i Bałtyku, pod jedną nazwą. To boli, gdy obydwa kluby z miasta, które ma około 100 tysięcy mieszkańców, tułają się na czwartym bądź piątym poziomie rozgrywkowym w Polsce. W tym mieście jest potencjał na więcej. Trzeba jedynie zacząć działać.

Mikołaj Grabowski

POLECANE

tagi