Stare porzekadło głosi, że nic dwa razy się nie zdarza. W Gdyni nie mają wątpliwości, że to, czego byli świadkami przed rokiem, nie ma prawa powtórzyć się w bieżącej sezonie. Tym bardziej, jeśli na dziewięć kolejek przed końcem rozgrywek wskakuje się na pozycję lidera Betclic 1. Ligi.
W końcówce ubiegłego sezonu Arka roztrwoniła kilkupunktową przewagę nad 3. w tabeli GKS-em Katowice, a następnie uległa u siebie Motorowi Lublin w finale baraży o awans do PKO BP Ekstraklasy. Po drugim z wymienionych meczów złość miejscowych kibiców sięgnęła zenitu i wraz z ostatnim gwizdkiem zażądali od zdruzgotanych piłkarzy oddania koszulek, co ci posłusznie uczynili. Nie ma się zresztą czemu dziwić, skoro na domiar złego przepustkę na najwyższy szczebel rozgrywkowy wywalczył odwieczny rywal zza miedzy – Lechia Gdańsk.
Podczas letniego okienka transferowego w kadrze doszło do kilku roszad, lecz Wojciech Łobodziński zachował posadę pierwszego trenera. Kredytu zaufania nie wykorzystał, gdyż po siedmiu kolejkach Arka uzbierała raptem 9 punktów, a to zdecydowanie za mało, by liczyć się w walce o bezpośredni awans.
W miejsce zwolnionego Łobodzińskiego zatrudniono najpierw Tomasza Grzegorczyka, a następnie dość niespodziewanie Dawida Szwargę, który przed rokiem zebrał spore doświadczenie w roli trenera Rakowa Częstochowa i to zarówno na krajowym podwórku, jak i w europejskich pucharach. W efekcie gdynianie złapali wiatr w żagle i stopniowo zaczęli piąć się w górę ligowej tabeli, co stanowi zasługę zarówno sensacyjnie zdymisjonowanego Grzegorczyka (bilans: 10z-1r-1p), jak i obecnie pracującego Szwargi (4-2-0).
Po meczu u siebie z Miedzią Legnica (2:0) Arka wskoczyła na pozycję lidera, mając stosunkowo bezpieczną, dziewięciopunktową przewagę nad trzecimi w tabeli legniczanami. „Stosunkowo”, gdyż fani klubu z Trójmiasta nie takie cuda widzieli w zeszłym sezonie. Drugi raz z pewnością nie wybaczyliby takiej wpadki swoim ulubieńcom.
Do zakończenia sezonu pozostało jeszcze dziewięć kolejek. Terminarz wydaje się dość łaskawy dla Arki, a do miana najtrudniejszych rywali urastają Bruk-Bet Termalica (3.05 – dom) oraz Wisła Płock (10.05 – wyjazd). Z tymi pierwszymi gdynianie nieznacznie przegrali w rundzie jesiennej 1:2, z kolei płocczanie opuszczali Trójmiasto z bagażem dwóch straconych bramek, bez choćby jednej zdobytej. Wydaje się jednak, że nawet w przypadku ewentualnej straty punktów w 2-3 spotkaniach, podopieczni trenera Szwargi powinni bez problemów uplasować się na jednym z dwóch czołowych miejsc w ligowej tabeli.
Warto też wspomnieć, że wielu kibiców w Gdyni liczy na jednoczesny spadek z Ekstraklasy wspomnianej wcześniej Lechii. Piłkarze z Gdańska w minionej kolejce w końcu wydostali się ze strefy oznaczającej degradację, niemniej wiele wskazuje na to, że na finiszu rozgrywek będą musieli mocno powalczyć o zachowanie ligowego bytu. Z drugiej jednak strony, jeśli uda im się dopiąć swego, wówczas już za kilka miesięcy czekają nas Derby Trójmiasta, które zawsze generują ogromne zainteresowanie, a przy tym dodatkowy przychód dla obydwu klubów znad Zatoki Gdańskiej.
Laura/Jordan Tomczyk